Teraz czytasz
Każdy powinien się przebadać po covidzie!

 

Każdy powinien się przebadać po covidzie!

O sytuacji zdrowotnej Polaków trzy lata po wybuchu pandemii COVID-19 oraz konieczności kontroli pocovidowej rozmawiamy z prof. dr. hab. n o zdr. Romanem Nowobilskim, fizjoterapeutą oraz członkiem Zespołu ds. COVID-19 w województwie małopolskim.

Wirus SARS-CoV-2 jeszcze nie daje nam o sobie zapomnieć, ale wydaje się, że najgorsze mamy już za sobą. Czy trzyletni okres pandemii wpłynął na sytuację zdrowotną Polaków?

Rzeczywiście możemy już dokonywać pewnych obserwacji. Z jednej strony mamy osoby, które przechodziły COVID-19 ciężko i w przebiegu hospitalizacji doświadczały m.in. długiego unieruchomienia podczas intubacji dotchawiczej i wentylacji inwazyjnej. Z racji przebywania w szpitalach były dość dobrze zaopiekowane, także pod względem rehabilitacji pocovidowej. Z drugiej strony są osoby – i jest to liczna grupa – których kontakt z medykami był w tym okresie ograniczony. Jeżeli przechodziły covid, to lżej i w warunkach domowej izolacji, w kontakcie z lekarzem rodzinnym ograniczonym do teleporad, bez rehabilitacji pocovidowej.  

Zwłaszcza w przypadku seniorów, takie zmniejszenie aktywności w wyniku izolacji może wiązać się z trwałym pogorszeniem stanu funkcjonowania. Obserwujemy, że osoby starsze, które zmuszone były do ograniczenia aktywności, unikały wysiłku np. z obawy przed dusznością, nie wracają tak łatwo do stanu funkcjonowania sprzed pandemii. Niestety przejście na „tryb domowy” może kończyć się utratą samodzielności życiowej.  W moim odczuciu, jest to grupa, która znacznie ucierpiała w wyniku pandemii i do której jako medycy powinniśmy docierać.

Kolejną grupą, którą chce wyróżnić, są osoby w przedziale wiekowym 35–45 lat, aktywne zawodowo, szybko wracające do pracy po covidzie. Często „niedodiagnozowane”, skracające czas rekonwalescencji. Dziś często mówią, że brakuje im sił i chęci do funkcjonowania na takim poziomie jak przed chorobą. Już od godz. 14 czy 15 odczuwają znaczące zmęczenie, często zgłaszają też np. zaburzenia w sferze seksualnej oraz trudności emocjonalne.

Z powodu pandemii wszyscy mieliśmy ograniczony dostęp do specjalistów, w tym fizjoterapeutów.  Czy w Pana odczuciu przyczyniło się do pogorszenia kondycji społeczeństwa?

Obserwujemy teraz swoiste „odbicie”. Po okresie ograniczeń, tworzenia oddziałów covidowych, przenoszenia nań specjalistów kolejki do świadczeń stały się dłuższe. Diagnostyka innych chorób zeszła na dalszy plan. Taki roczny, a nawet dwuletni poślizg wywołuje konsekwencje w leczeniu innych schorzeń, w tym takich wymagających rehabilitacji. Mam tu na myśli choroby metaboliczne, cukrzycę, diagnostykę kardiologiczną, choroby naczyniowe tętnicze i żylne.

A czy dostępna jest jeszcze refundowana rehabilitacja pocovidowa?

W sensie odrębnego świadczenia NFZ – nie. Rehabilitacja pocovidowa wróciła na oddziały leczące choroby układu oddechowego. Ale chorzy mają też przecież problemy neurologiczne, choroby związane z zatorowością, ryzykiem zakrzepicy. Pacjent pocovidowy wymaga kompleksowego i mądrego prowadzenia. Uważam, że kluczowe jest, aby każda osoba, która przebyła covid, o różnym przebiegu, udała się do lekarza rodzinnego i wykonała podstawową diagnostykę: radiologiczną, badanie spirometryczne oraz kilka prostych testów, choćby marszowych, które pozwolą na ocenę tolerancji wysiłku. W sytuacji osób starszych należy dodatkowo sprawdzić, jak sobie radzą z życiem codziennym, czy wracają do względnej sprawności. To jest duże wyzwanie dla lekarzy rodzinnych i fizjoterapeutów. Musimy jednak zauważyć seniorów w systemie ochrony zdrowia.

I tą kwestią zajmujecie się Państwo także w komisji ds. rehabilitacji w Sejmiku województwa małopolskiego?

Tak, to przedmiot naszej dużej troski i między innymi dlatego komisja jeszcze nie zakończyła swojej działalności i wciąż ma w nazwie „rehabilitacja pocovidowa”. Natomiast dochodzą inne problemy zdrowotne, tym razem związane z migracją. 

Bo przyjęliśmy dużo osób zza wschodniej granicy?

Tak, nie wchodząc w politykę, nasza sytuacja jest dość szczególna z racji bezpośredniej bliskości granicy z Ukrainą. Jestem całym sercem za pomaganiem i sam się angażuję, ale musimy być świadomi zagrożeń.  Mam na myśli zakażenia gruźlicą, które za naszą wschodnią granicą są znacznie częstsze niż w Polsce. Skala problemu nie jest taka jak przy pandemii, ale niestety gruźlica może być realnym zagrożeniem dla niektórych osób. Pamiętajmy, że wykonywane szczepienie przeciwko gruźlicy nie daje stuprocentowej gwarancji niezachorowalności, choć z całą pewnością złagodzi ewentualny przebieg choroby.

Dlatego w województwie małopolskim powołaliśmy Polsko-Ukraiński Stół Medyczny złożony z przedstawicieli obu Państw. Postulujemy o to, aby strona ukraińska przekazywała nam ważne dane medyczne dotyczące swoich obywateli przebywających w Polsce.  Dążymy do tego, żeby za nimi szła ich dokumentacja medyczna.  W ten sposób możemy efektywniej ich leczyć, ale też chronić nas samych.

Redakcja poleca

Czy to znaczy, że osoby przybywające do Polski nie szukają pomocy medycznej?

Bywa różnie, są oczywiście tacy, którzy zgłaszają się do lekarzy. Ale ogólnie poziom wiedzy o tej chorobie jest niewielki, pacjenci są niedoinformowani, np. nie każda postać gruźlicy jest zakaźna. Ale nie zmienia to faktu, że każdy chory powinien być pod opieką medyczną.   To jest moment, w którym należy mówić o problemie, przygotować się na lepszą diagnostykę. Jako profesor nauk medycznych i nauk o zdrowiu czuję się upoważniony, by o tym mówić. To jest kwestia zdrowia publicznego.

Ryzyko dla nas jest duże?

Nie należy siać paniki, ale uświadamiać. Po prostu mamy być ostrożni.  Nie jest tak, że gruźlicy w Polsce nie było zupełnie. Ale jest ona na tyle rzadka, że przedstawiciele zawodów medycznych w większości uczyli się o niej trochę bardziej w kontekście historycznym niż klinicznym. Dlatego w pracach Polsko-Ukraińskiego Stołu staramy się przyjrzeć migracji od strony zdrowotnej. Dla dobra pacjenta i nas wszystkich chcemy o chorym wiedzieć jak najwięcej. I to może być istotna kwestia również po zakończeniu wojny, czego życzę Ukraińcom z całego serca. Wtedy trzeba się będzie spodziewać kolejnej fali migracyjnej, łączenia rodzin, przyjazdu mężczyzn, z których część w Polsce pozostanie.

 

Prof. dr hab. n o zdr. Roman Nowobilski

Zakład Rehabilitacji w Chorobach Wewnętrznych CM UJ, Wydział Nauk o Zdrowiu, Szpital Uniwersytecki Klinika Pulmonologii w Krakowie

Daj znać, co sądzisz o tym artykule :)
Lubię to!
0
Przykro
0
Super
0
wow
0
Wrr
1

© 2020 Magazyn Głos Fizjoterapeuty. All Rights Reserved.
Polityka prywatności i regulamin    kif.info.pl

Do góry