Redaktor "Głosu Fizjoterapeuty"
O tym, jakie są psychiczne i fizyczne symptomy przeżycia traumatycznego i jak jako fizjoterapeuci powinniśmy na nie reagować, tłumaczy Izabela Barton-Smoczyńska – psychotraumatolog z Poradni Leczenia Traumy i PTSD w Centrum Terapii Dialog.
Czy trauma i Zespół Stresu Pourazowego (PTSD, ang. posttraumatic stress disorder) to jest to samo?
„Trauma” to określenie potoczne, prawidłowo powinniśmy mówić o „wydarzeniu traumatycznym”. Natomiast PTSD to możliwa reakcja na wydarzenie traumatyczne. Większość z nas, szacuje się, że ponad 80 proc., będzie wystawiana na wydarzenia traumatyczne w ciągu swojego życia. Mogą to być wypadki komunikacyjne, utrata bądź choroba bliskich, otrzymanie diagnozy o poważnej chorobie nas samych. Natomiast nie wszyscy w reakcji na takie zdarzenie rozwiną u siebie PTSD, np. na wypadek samochodowy zareaguje tak 11 proc. osób, które go doświadczyły. Stanowcza większość przez jakiś czas będzie odczuwała niepokój podczas podróży samochodem, ale dzięki wykształconym przez nasz gatunek mechanizmom obronnym, powróci do w miarę optymalnego reagowania. Większy odsetek ludzi rozwija u siebie PTSD, jeśli wydarzenie miało związek z intencjonalnym działaniem innych ludzi (np. gwałt, wojna, kradzież). W przypadku ekspozycji na przemoc interpersonalną mówimy już o
50-60 proc.
Jakie są fizyczne symptomy przeżycia traumatycznego, z którymi mogą mierzyć się osoby, które doświadczyły wojny?
To co widzimy na powierzchni, od razu, to bardzo duży dyskomfort somatyczny. Taka osoba jest w ciągłym napięciu, wskutek czego pojawiają się m.in. zaburzenia snu, czyli niemożność zaśnięcia, koszmary czy wybudzania. Cały czas zachowuje czujność, jakby biegła na orientację przez pole minowe. Nie może zasnąć, bo ciało migdałowate nie przełącza układu przywspółczulnego na współczulny, nie jest w stanie się rozluźnić. Mięśnie szkieletowe poprzecznie prążkowane są napięte, obręcz barkowa zablokowana, co powoduje nacisk na tętnice szyjne. Pojawiają się bóle głowy, uczucie jakbyśmy mieli w niej ciężkie kamienie. Spięcie mięśni gładkich powoduje problemy z narządami wewnętrznymi, np. perystaltyką jelit, z trawieniem. A to wpływa nie tylko na problemy z jedzeniem, ale też zaburzenia snu.
Czyli taka osoba, nawet będąc już za granicą, w bezpiecznym miejscu, wciąż jest gotowa do walki bądź ucieczki?
Przy takiej nadreaktywności układu limbicznego ciało zachowuje się, jakby wciąż było w tym zapamiętanym zagrożeniu, pod ostrzałem czy w schronie. Dlatego niektórzy nie rozbierają się do snu, śpią w kurtkach i butach, jakby w każdej chwili mogli być zmuszeni do ucieczki i ratowania życia albo tylko siedzą i nie są w stanie się położyć. Albo na dźwięk samochodu lub samolotu – w szczególności dzieci – chowają się pod stół. To wszystko z czasem doprowadza do zintensyfikowania zaburzeń w ciele, które człowiek nabył w swoim życiu już przed wojną. To będą zarówno wszelkie dyskopatie, jak i zaostrzenie chorób, szczególnie autoagresywnych.
Zdarzają się też napady paniki, których często nie jesteśmy świadomi i bierzemy je za zawał serca. Pojawiają się bole w klatce piersiowej, drętwienia. Jeśli problemy z sercem zostaną wykluczone, podejrzenie często pada kwestie kręgosłupowe, co może taką osobę zaprowadzić do fizjoterapeuty.
Na szczęście chyba każdy kardiolog, a często nawet już ratownik medyczny powiąże objawy z atakiem paniki, szczególnie jeśli będzie miał do czynienia z osobą z Ukrainy?
Tak, na szczęście tak. Dla osoby przeżywającej atak paniki to nie jest takie oczywiste. Dyskomfort somatyczny jest tym wierzchołkiem góry lodowej, który łatwiej zidentyfikować jako chorobę, bo nie wiążemy go z natrętnymi myślami, obrazami, negatywnymi myślami na swój temat, uczuciem utraty, reakcjami lękowo-depresyjnymi, które tłumimy.
Sam atak paniki nie trwa długo, ale po przeżyciu go może pojawić się lęk przed lękiem.
Atak paniki trwa od kilku minut do godziny. Najpierw dzieje się coś, czego nie rozumiem, a potem wytwarza się schemat unikania tego doświadczenia. Hodujemy pewne reakcje lękowe związane z jego doświadczaniem, więc znów jesteśmy cały czas czujni. Jeśli zaczynamy wiązać atak paniki z rozmawianiem z kimś lub na konkretny temat – ich też unikamy. Na PTSD narażone są szczególnie te osoby, które już wcześniej doświadczyły trudnych przeżyć.
Np. trudnego dzieciństwa czy małżeństwa?
Tak. W wyniku następnych traumatycznych doświadczeń odzywają się w nas ślady tych poprzednich, w tym bardzo często niska samoocena. A to może powodować poczucie, że nie zasługuję na to, by o siebie zadbać, zrobić dla siebie coś dobrego lub może to być brak wiary w to, że umiem podjąć dobrą decyzję. Stres ostry trwa około miesiąca, w jego trakcie następuje wstępna adaptacja i poukładanie sobie pewnych spraw. U każdego ten miesiąc zacznie się w innym momencie. To może być otrzymanie informacji o rozpoczęciu wojny albo dzień ucieczki z domu. Niektórym może to zająć dłużej niż miesiąc, a u pewnej części dojdzie do rozwinięcia PTSD.
Zdarza się, że człowiek idzie na masaż, żeby się zrelaksować, lub do fizjoterapeuty, aby ulżyć sobie w bólu. Tymczasem takie rozluźnienie się może nieoczekiwanie wywołać falę zalewających emocji, niekoniecznie przyjemnych.
Taka impulsywna reakcja emocjonalna pojawia się w wyniku ulgi przywspółczulnego układu nerwowego. To jest chyba dość częsta zjawisko, z którym spotykają się fizjoterapeuci. Jeśli pacjent zaczyna dzięki temu werbalizować swoje uczucia, to możemy mówić o pewnym etapie adaptacyjnym. A jeżeli zalewają go emocje, których nie rozumie i nie jest w stanie ich nazwać, fizjoterapeuta może zasugerować, że to reakcja na stres. I – co bardzo ważne – jest ona czymś jak najbardziej normalnym, zdarza się wielu ludziom.
Jak fizjoterapeuta, który nie jest psychologiem, ma zareagować, gdy coś takiego wydarzy się w gabinecie? Próbować przytulać pacjenta, a może wręcz nie reagować? Co robić?
Pewnie nie ma jednej recepty, bo każdy fizjoterapeuta jest inny, inny jest pacjent i inna jest sytuacja, ale ważne jest normalizowanie. Powiedzenie: to się zdarza, tak może być, to jest tylko reakcja. Pozwoliłabym tej osobie mówić, jeśli chce mówić; milczeć, jeśli chce milczeć. Fizjoterapeuci nie mają obowiązku być psychoterapeutami. Nie intensyfikowałabym kontaktu np. głaskaniem. Zapytałabym jednak, czy pacjent ma kogoś, komu może się zwierzyć, bo rozmowa może być pomocna w jego sytuacji. Jeśli nie ma kogoś takiego, wskazałabym miejsce, gdzie może uzyskać pomoc psychologiczną.
psycholog, psychotraumatolog w Poradni Leczenia Traumy i PTSD w Centrum Terapii Dialog. Od 2000 roku zajmuje się psychologią stresu – poszukiwaniem strategii radzenia sobie ze stresem, konsekwencjami stresu traumatycznego.
Daj znać, co sądzisz o tym artykule :)
Redaktor "Głosu Fizjoterapeuty"