Redaktor "Głosu Fizjoterapeuty"
Ogromna pomoc, jaką Polacy zaoferowali osobom uciekającym z Ukrainy, jest praktycznie tylko oddolna. Z jednej strony to wspaniałe, że sami z siebie tak się zaangażowaliśmy, ale z drugiej co chwilę słychać o problemach organizacyjnych, np. na jednym dworcu zalegają robione przez nas kanapki, a na sąsiednim nie ma co jeść. Jak pomagać w takich warunkach?
Tak długo nie pociągniemy. Tu niezbędne jest włączenie się państwa, potrzeba koordynacji. Bez tego ta pomoc będzie taka właśnie chaotyczna. Koordynacji całości działań nie da rady ogarnąć żadna organizacja, tu potrzeba systemu wprowadzonego przez państwo. A my po przeszło miesiącu wciąż nie wiemy, jakie rząd ma plany wobec uchodźców, np. gdzie mają trafić ludzie, których ugościliśmy w swoich domach. Jedni zostali przyjęci na krócej, drudzy na dłużej, ale przecież nie zostaną u nas na zawsze.
To, co my możemy robić indywidualnie, jest bardzo proste: nie należy robić nic bez kontaktu z osobą, której chcemy pomóc. Jeśli ktoś potrzebuje rzeczy, np. ubrań, to kupowanie mu tego samemu jest pozbawione sensu. Najlepiej jest pójść z taką osobą czy rodziną do sklepu. Poinformować na wstępie, że chcemy za nich zapłacić. W sklepie nie stać nad nimi, tylko dać im wolny wybór. Jeśli poproszą – doradzić, ale tylko wtedy.
Gdy dostarczamy rzeczy do ośrodków czy organizacji, najpierw trzeba się skontaktować z przedstawicielami i dopytać, czego potrzebują w danym momencie, a nie zarzucać ich tym, czego akurat chcemy się pozbyć, albo co nam się wydaje, że będzie komuś potrzebne.
Czasem myślimy, że jak ktoś uciekł tu z jedną reklamówką, to powinien być ze wszystkiego zadowolony.
Każda pomoc wymaga empatii, delikatności i myślenia, czego taka osoba potrzebuje. Postawmy się na ich miejscu: czy chciałaby pani, aby ktoś kupował za panią bieliznę, artykuły higieniczne? Niektórzy uważają, że uchodźcy powinni być wdzięczni za cokolwiek.
Jeśli to „cokolwiek” to nieznoszony sweter, który wystarczy uprać i ewentualne zacerować w nim małą dziurkę, to znaczy, że się nie nadaje. Najlepiej przekazywać rzeczy nowe, a jeśli już używane, to w naprawdę dobrym stanie. Takie w jakich sami chcielibyśmy chodzić.
Nie można też uchodźców traktować jak ludzi, którym musimy teraz wszystko kupić, zapewnić, dać. Oczywiście trzeba się nimi na początku zaopiekować, ale przede wszystkim umożliwić jak najszybsze usamodzielnienie. Dorośli muszą podjąć pracę, żeby się utrzymać. Żeby te kobiety mogły pracować, szkoły, przedszkola i żłobki muszą się zaopiekować ich dziećmi.
Jakie stoją przed nami – nami jako państwem – wyzwania w najbliższych miesiącach?
Nagroda Nobla dla tego, kto przewidzi, kiedy ta wojna się skończy i z jakim skutkiem. I co zrobią ludzie, którzy do nas przybyli. Przewidzieć się nie da, ale trzeba pomyśleć, co zrobić z tymi, którzy postanowią zostać na dłużej. Możemy się we dwie zastanowić, co zrobić w przypadku jednej konkretnej rodziny. Ale nie w kontekście kilku milionów ludzi! Tu potrzeba strategii państwa. Administracja musi przedstawić plan, co robić, gdy ktoś będzie chciał zostać dłużej niż np. trzy miesiące. To organy państwa mają szukać lokali mieszkalnych, remontować pustostany. My, obywatele, którzy wzięliśmy na siebie ciężar przyjęcia uchodźców, nie damy rady. Organizacje pozarządowe też nie.
Ma Pani na myśli nawet tak duże organizacje jak PAH?
Organizacje nie mają do dyspozycji ani mieszkań, ani miejsc pracy – a z tymi dwoma sprawami będzie największy problem. Na pewno organizacje kogoś z uchodźców zatrudnią, ale to będą jednostki. Państwo musi stworzyć miejsca pracy dla Ukraińców, ale też dla Polaków. Nie może zaniedbać swoich obywateli, którzy także są w potrzebie: bezrobotni, bezdomni, rodziny wielodzietne, renciści, emeryci. Pomoc społeczna nie może się zatrzymać. NGO i samorządy apelują o jedno – o system, strategię rozłożoną na trzy miesiące, sześć miesięcy, rok i dłużej. Jeśli ktoś gości matkę z dziećmi, to chce wiedzieć, gdzie oni będą mieszkać po terminie, na jaki się umówili. Jeśli była mowa o miesiącu, bo tyle mogą unieść, to od razu powinni mieć informację, co z ich gośćmi stanie się później. Ciężko będzie ich potem oddać gdziekolwiek. Nie wydaje się, że państwo jest na to przygotowane, ale może czegoś nie wiemy.
Czy specustawa cokolwiek załatwia poza paroma kwestiami formalnymi na tu i teraz, np. PESEL?
Ta ustawa wiele zapewnia. Dzieci muszą chodzić do szkoły, wszyscy muszą mieć dostęp do opieki zdrowotnej, itd. Tylko że papier wiele zniesie, a jak to będzie w rzeczywistości? Czy Ukraińcy będą zatrudniani legalnie? Czy będą zarabiać adekwatnie do stanowiska? Kto to będzie kontrolował? Co zrobić ze służbą zdrowia, w której nie ma wystarczającej liczby medyków? Jak ją usprawnić, żeby uchodźcy nie odebrali dostępu do ochrony zdrowia Polakom? Wiadomo, że nie każdy spośród tych dwóch milionów ludzi potrzebuje teraz leczenia, ale przecież będą się przeziębiać, łamać nogi. I przyjechali także ludzie przewlekle chorzy, z nowotworami, osoby starsze. Polska ma potencjał do tego, aby przyjąć dużą liczbę uchodźców i o nich zadbać, ale oni wszyscy nie mogą mieszkać w Warszawie. Część musi zamieszkać w mniejszych miastach, ktoś musi tą relokacją zarządzić.
Niestety dość szybko pojawiły się głosy, że „Ukraińcom dają za darmo, a nam nie”, np. niektórzy kibice klubu Arka Gdynia byli oburzeni, że darmowe wejściówki na mecz dostały tylko dzieci z Ukrainy, a polskie już nie.
Uchodźcom z Ukrainy oferuje się wiele rzeczy za darmo, których nie daje się Polakom. Ale to nie potrwa długo, bo z czasem przyjdą inne problemy. Tak głośno było o przywiezieniu do Polski Afgańczyków, a dziś już nikt o nich nie pamięta, bo są Ukraińcy. Jeśli ktoś oferuje Ukraińcom coś za darmo, to trzeba się zastanowić, czy nie zrobić tego samego dla pewnej grupy Polaków. Żeby nie zepsuć tej pomocy.
Wszyscy zakładamy, że ta wojna szybko się skończy…
My tu nie mamy co zakładać. Założenie, że będzie trwała jak najkrócej, sprawi, że nie wypracujemy żadnej strategii, nawet wtedy, gdy ostatecznie wojna będzie trwała 10 lat jak w Syrii. Już tyle lat temu miała być zakończona, a nie jest. Potrzebujemy konkretnych rozwiązań, a nie myślenia życzeniowego, choć jak wszyscy pragnę, aby ta wojna jak najszybciej się skończyła.
Janina Ochojska
Fundator i prezes Zarządu Polskiej Akcji Humanitarnej od momentu powstania organizacji w 1994 r. W latach 2009-2011 była członkiem Grupy Doradczej CERF. W 2019 r. została posłanką do Parlamentu Europejskiego. Odznaczona m.in. Orderem Kawalera Legii Honorowej i Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski przyznanym przez Prezydenta RP.
Daj znać, co sądzisz o tym artykule :)
Redaktor "Głosu Fizjoterapeuty"