Dobre Praktyki: mentoring – szansa czy konieczność?
– Pamiętam czego najbardziej brakowało mi w mojej praktyce klinicznej na początku drogi zawodowej. Zawsze chciałem, aby swoją wiedzą i doświadczeniem wsparł mnie doświadczony specjalista – mówi Mirosław Dębski, organizator szkoleń z Ortopedycznej Terapii Manualnej i mentor dla kolejnych pokoleń fizjoterapeutów.
Jakimi pacjentami zajmuje się Pan najczęściej?
Pracuję z pacjentami ortopedycznymi. Około 80% z nich to osoby ze schorzeniami w obrębie kręgosłupa z odkręgosłupowymi bólami głowy włącznie. Reszta cierpi na schorzenia stawów oraz mięśni w obrębie kończyn. Skutecznie udaje mi się również pomagać pacjentom z łagodnymi położeniowymi zawrotami głowy (BPPV).
Moją pasją jest Ortopedyczna Terapia Manualna. Wymaga ona olbrzymiej precyzji. Okres kształcenia dla osób zdeterminowanych to minimum pięć lat, oczywiście przy całkowitym skupieniu się na ręcznym (manualnym) badaniu i leczeniu pacjentów. Mistrzostwo osiąga się po około 10 latach. Jeśli osoby kształcące się w Ortopedycznej Terapii Manualnej dodatkowo uczą się innych metod oraz zajmują dla przykładu pacjentami neurologicznymi, to ten czas niestety się wydłuża. Tak wynika z mojego 20-letniego doświadczenia w kształceniu fizjoterapeutów w tej dziedzinie.
Podobno bardzo trudno się do Pana dostać, gdyż terminy są odległe.
Tak, to prawda. Mamy koniec kwietnia, a pacjenci, którzy wychodzą z mojego gabinetu np. po pierwszej konsultacji, otrzymują termin kontrolnej wizyty dopiero w listopadzie. Wszystkie wcześniejsze miejsca są już zajęte. Wiem, że wizyta po siedmiu miesiącach to absurd. Zazwyczaj chciałbym zobaczyć pacjenta po trzech dniach, tygodniu lub trzech tygodniach, ale z powodu takiej liczby pacjentów nie jest to możliwe. Przyjmuję zazwyczaj około 10 pacjentów dziennie. Aby zabezpieczyć ciągłość ich leczenia przez innych fizjoterapeutów z naszego zespołu musiałem zunifikować sposób badania i leczenia w różnych przypadkach klinicznych. To było dla mnie olbrzymie wyzwanie, aby przygotować cały zespół do podejmowania podobnych decyzji i do osiągania zbliżonych efektów leczenia.
Jak to się Panu udało?
Mimo że w większości kończyliśmy te same szkolenia, to sposób naszej pracy był jednak różny. Potwierdzali to pacjenci, którzy po wizytach u innych fizjoterapeutów wracali do mnie i nie chcieli już mnie opuścić. Aby wyrównać umiejętności wszystkich pracowników naszej kliniki 15 lat temu rozpocząłem prowadzenie wewnętrznych cotygodniowych szkoleń. Na nasze spotkania zapraszałem czasem pacjentów. Moi współpracownicy mogli wtedy obserwować w praktyce proces wnioskowania klinicznego oraz wykorzystanie w praktyce moich umiejętności. Kiedy zauważyłem, że ta metoda przynosi bardzo dobre efekty, umożliwiłem wszystkim fizjoterapeutom wyszkolonym w terapii manualnej obserwowanie mojej codziennej pracy z pacjentem już bez ograniczeń czasowych. Każdy z nich, za zgodą pacjentów, mógł być obecny podczas wizyt. Czasem odbywało się to w godzinach pracy pracownika, czasem po ich zakończeniu.
Po pewnym czasie, widząc zaangażowanie zespołu i mając już doświadczenie jako instruktor Ortopedycznej Terapii Manualnej Kaltenborn-Evjenth Concept, postanowiłem jeszcze mocniej wesprzeć rozwój koleżanek i kolegów. Poprosiłem o zgodę na przeprowadzenie superwizji ich pracy z pacjentami. Wiem, że wszyscy odczuwali stres z tego powodu. Kierownik zespołu obserwujący podległych pracowników przy podejmowaniu decyzji i wykonywaniu wszystkich technik to naprawdę coś przerażającego. Tym bardziej wtedy, gdy terapeucie nie udaje się poprawić stanu pacjenta. W naszym zespole mamy jednak stosunki partnerskie. Wytłumaczyłem, że nie chodzi o wytykanie błędów, ale o wsparcie w dalszym rozwoju umiejętności.
Udało się? Współpracownicy zgodzili się na superwizję?
Tak, zarówno fizjoterapeuci, jak i prezes naszej kliniki. Codziennie poświęcałem godzinę na zaglądanie do gabinetów z zapytaniem, czy mogę w czymś pomóc. Ten etap szkolenia dał nam najwięcej. Mogłem wtedy na prośbę terapeuty zbadać pacjenta przed i po zastosowanym leczeniu oraz utwierdzić go w przekonaniu, że jego umiejętności są na bardzo wysokim poziomie. W przypadku różnic w ocenie pacjenta odpowiednie techniki badania i leczenia doskonaliliśmy w ramach cotygodniowych półtoragodzinnych szkoleń wewnętrznych.
Mniej więcej od 2018 r. superwizja pracy terapeuty manualnego z pacjentem przyjęła w naszej klinice formę bardziej zorganizowaną – dwa razy w roku organizujemy Dni Terapii Manualnej. Przez pięć dni terapeuci pracują z tymi samymi pacjentami po pół godziny. Razem z Ewą Badźmirowską, która nieustannie wspomaga mnie w tym przedsięwzięciu, nie przyjmujemy swoich pacjentów, tylko udzielamy wsparcia uczestnikom superwizji. W tym czasie jesteśmy w stanie zasadniczo poprawić stan pacjenta. Każdego roku widać, jak dzięki takiej formie kształcenia mocno poprawia się poziom terapeutów. W mojej ocenie jest to najbardziej efektywna forma kształtowania umiejętności uczestników szkolenia w Ortopedycznej Terapii Manualnej.
Jest Pan jednym z fizjoterapeutów o najdłuższym w Polsce stażu w nauczaniu podyplomowym. Proszę powiedzieć, czego i jak uczy Pan uczestników kursów.
W 1993 r. rozpocząłem pracę w zawodzie fizjoterapeuty i w tym samym roku zacząłem się szkolić w Ortopedycznej Terapii Manualnej wg koncepcji Kaltenborn-Evjenth. Od 2002 r. sam nauczam tej metody polskich fizjoterapeutów. W 2017 r. po zdanym międzynarodowym egzaminie uzyskałem najwyższy na świecie tytuł instruktora międzynarodowego Kaltenborn-Evjenth Orthopaedic Manual Therapy (KEOMT). Metoda, której nauczam, jest bardzo trudna do opanowania. Wymaga olbrzymiej precyzji i wielu lat treningu. Uczymy jej od podstaw. Nasz program oprócz technik manualnych badania i leczenia połączeń kręgosłupa, miednicy, stawów kończyn, stawów skroniowo-żuchwowych mięśni oraz układu nerwowego obejmuje również anatomię, biomechanikę, patologię, klinikę oraz wnioskowanie kliniczne. To rozbudowana specjalizacja oparta na fizjoterapii, osteopatii, chiropraktyce, medycynie ortopedycznej i sporcie.
Widząc ciągły postęp w rozwoju umiejętności moich współpracowników, przeniosłem wszystkie swoje doświadczenia do systemu szkoleń w Ortopedycznej Terapii Manualnej Kaltenborn-Evjenth Concept. Bardzo zależało mi na tym, aby po zdaniu egzaminu z Terapii Manualnej umożliwić dalszy rozwój również fizjoterapeutom spoza naszej kliniki.
Jak on przebiega?
„Praktyka kliniczna z pacjentami w Terapii Manualnej”, bo tak nazywa się etap szkoleń po zdanym egzaminie, składa się z czterech modułów. Dwa pierwsze to Kursy Kliniczne poświęcone badaniu i leczeniu kręgosłupa. Każdorazowo przez trzy dni badam i leczę trzech pacjentów zgłoszonych przez uczestników szkolenia. W przerwach robimy trening ze wszystkich technik z protokołu badania i leczenia. Po Kursach Klinicznych uczestnicy umawiają się na Superwizję Kliniczną Bierną, gdzie przez pięć kolejnych dni obserwują w naszej klinice indywidualną pracę z pacjentami przeprowadzaną przez Ewę Badźmirowską oraz przeze mnie. Ten etap utrwala sposób postępowania przedstawiany podczas Kursów Klinicznych oraz pokazuje naszą skuteczność w pracy z pacjentem. Ostatni etap to Superwizja Kliniczna Czynna. Uczestnicy z zewnątrz przyjeżdżają do naszej kliniki i przez pięć dni badają i leczą pacjentów, ale oczywiście z naszym wsparciem. Szkolenie kończy się otrzymaniem Certyfikatu Jakości Usług Centrum Ortopedycznej Terapii Manualnej im. prof. F. Kaltenborna w Klinice Uzdrowiskowej „Pod Tężniami” (CJU). Wydając go, gwarantujemy pacjentom, że poziom usług uczestników jest jednolity z naszym poziomem pracy. Taką certyfikację rozpoczęliśmy w 2021 r.
Ale to jeszcze nie koniec edukacji?
Nie, edukacja trwa nadal, ale różnica polega na tym, że od tego momentu jest już zupełnie bezpłatna. Odpłatne są wcześniejsze etapy szkolenia w Terapii Manualnej Kaltenborn-Evjenth Concept. Natomiast wszystkie osoby z CJU raz w tygodniu za darmo mogą brać udział online w szkoleniach wewnętrznych naszego zespołu, a raz w roku zaprezentować wykonanie doskonalonych technik na bezpłatnych warsztatach z Ortopedycznej Terapii Manualnej. To następna forma wymiany doświadczeń z praktyki klinicznej w gabinetach.
Osoby posiadające Certyfikat Jakości Usług mają również nieustanną możliwość uczestniczenia w doskonaleniu wnioskowania klinicznego w ramach zamkniętej grupy na Facebooku – Centrum Ortopedycznej Terapii Manualnej im. prof. F. Kaltenborna. Omawiane są tam najciekawsze i najtrudniejsze przypadki kliniczne naszych pacjentów. Każdy bez obaw może podzielić się swoim doświadczeniem. Ta forma doskonalenia jest bardzo przydatna dla osób, które mają mniejszy staż pracy w zawodzie, ale także dla bardziej doświadczonych terapeutów.
Czy formy nauczania w praktyce, o których Pan wcześniej wspomniał, można nazwać mentoringiem?
Myślę, że tak. Pamiętam czego najbardziej brakowało mi w mojej praktyce klinicznej na początku drogi zawodowej. Zawsze chciałem, aby swoją wiedzą i doświadczeniem wsparł mnie doświadczony specjalista. Żeby pomógł mi w prawidłowym wykonaniu tych upierdliwie dokładnych technik, potwierdzeniu wyników badania i leczenia pacjenta, wskazał łatwiejszą drogę oceny, potwierdził, że dany kierunek postępowania jest najlepszy albo pokazał, że można to zrobić zupełnie inaczej. Myślę, że fizjoterapeuci potrzebują tego samego również dzisiaj. Jako instruktor wziąłem na siebie odpowiedzialność za proces kształcenia uczestników szkoleń. Staram się dawać im wsparcie, jeśli tylko zauważą, że po zakończeniu szkolenia nie są jeszcze w tej nowej dla siebie profesji odpowiednio skuteczni. Swoim postępowaniem sam staram się wychodzić im naprzeciw. Miejsce, w którym pracuję, oraz formy przekazu medialnego stworzyły duże możliwości wsparcia w rozwoju zawodowym. Przyznam się, że odczuwam olbrzymią satysfakcję, gdy widzę, jak moi uczniowie równie skutecznie, a nawet skuteczniej niż ja pomagają swoim pacjentom.
Czy mylę się, twierdząc, że mentoring jako forma edukacji to już dzisiaj rzadkość? Czy dobrze by było dążyć do przywrócenia go w nauczaniu, być może w nowej, nowocześniejszej formie?
Rzeczywiście dziś to rzadkość. Mentor ponosi wielką odpowiedzialność w trakcie edukacji. Poza tym oprócz wiedzy i umiejętności musi mieć odwagę, aby być liderem, i dlatego musi posiadać odpowiednie predyspozycje w kontaktach społecznych. Powodem małej liczby mentorów w naszym środowisku jest również świadomość nauczyciela, że dając wsparcie osobie uczącej się, tworzy tym samym większą konkurencję dla siebie na tym samym rynku pracy. Stoję na stanowisku, że im więcej się daje innym, tym więcej się otrzymuje. Ta życiowa zasada u mnie się sprawdza. Nie każdy jednak posiada podobny światopogląd.
Czy przywrócić mentoring w nauczaniu? Nie wiem. Po części jest on chyba obecny w formie praktyk studenckich podczas studiów, a później w trakcie specjalizacji z fizjoterapii w formie stażów specjalizacyjnych. Ponieważ prawnie nie mamy w zawodzie fizjoterapeuty konkretnych specjalizacji np. ortopedycznej czy neurologicznej, to moim zdaniem mentoring raczej będzie trudny do wprowadzenia. Nie można znać się na wszystkim na poziomie mistrzowskim. Można leczyć wszystkich pacjentów i tylko trochę znać się na wszystkim. Tak właśnie wygląda proces edukacji w naszym zawodzie. Tak wygląda również samokształcenie fizjoterapeutów polegające na samodzielnym kompletowaniu rozmaitych, najczęściej bardzo modnych kursów. Jeszcze raz podkreślę, że można znać się trochę na wszystkim i leczyć wszystkich pacjentów, ale wtedy nie potrzebny jest mentor. Wtedy każdy fizjoterapeuta czuje się mistrzem w swoim gabinecie.
Myślę, że obecność mentora w kształceniu podyplomowym będzie zasadna, jeśli w przyszłości wprowadzone zostaną specjalizacje kierunkowe. Takich mentorów trzeba jednak szukać już dzisiaj. To wielkie wyzwanie dla KIF. W mentoringu możemy się chyba wzorować na środowisku lekarskim. Aby zostać specjalistą, to potrzebny jest okres obserwowania specjalistów (mentorów) w pracy z pacjentami. Dopiero później przychodzi czas, kiedy zaczyna się samodzielnie prowadzić pacjentów, a specjalista (mentor) udziela w tym procesie swojego wsparcia.
Czy Pana zdaniem brakuje jakichś zagadnień w obecnie obowiązujących standardach kształcenia na kierunku fizjoterapia?
Kiedyś myślałem, że studia w pełni powinny przygotować mnie do wykonywanego zawodu. Po ich ukończeniu czułem jednak rozczarowanie. Jeszcze przed podjęciem studiów ukończyłem dwuletnie Medyczne Studium Zawodowe, które w moim przekonaniu dało mi więcej wiedzy i umiejętności praktycznych niż studia dzienne. Przynajmniej tak myślałem na początku mojej drogi zawodowej. W toku kolejnych lat pracy pogląd mój ulegał powoli zmianie. Studia rozpocząłem tylko dlatego, aby być niezależnym w podejmowaniu decyzji związanych z leczeniem pacjentów. Cel został osiągnięty. Patrząc wstecz, myślę teraz, że żadne studia nie przygotują w pełni do wykonywanego zawodu. Mogą jedynie stworzyć podstawę do rozwinięcia horyzontów młodej osoby, uzbroić w niezbędną wiedzę medyczną oraz przygotować do podjęcia decyzji związanej z wyborem sposobu pracy przy użyciu określonych czynników oddziaływania na organizm.
Dopiero po studiach przychodzi czas na decyzję, co się chce dalej robić i w tym momencie powinny pojawić się specjalizacje kierunkowe. Przygotowanie do specjalizacji powinno się jednak rozpocząć jeszcze podczas studiów. Myślę, że zakres ogólnej wiedzy i umiejętności absolwentów studiów jest obecnie zdecydowanie wyższy niż np. 20 lat temu. Może są oni mniej sprawni ruchowo, ale to jedynie kwestia treningu. Ja studiowałem na AWF-ie w Poznaniu. Przed 30 laty mieliśmy dodatkowo w programie studiów wiele dyscyplin sportowych, co moim zdaniem pomogło mi w wyrobieniu koordynacji ruchowej potrzebnej do opanowania technik Ortopedycznej Terapii Manualnej. Uprawianie sportu zdecydowanie pomaga w nauce tego zawodu. Co do umiejętności specjalistycznych to świat dopiero stoi przed tymi młodymi ludźmi otworem. Jak jednak wybrać szkolenie specjalistyczne w olbrzymiej gamie kursów na rynku? Czym się kierować? Fachową biznesową reklamą? Myślę, że Krajowa Izba Fizjoterapeutów będzie miała tu dużo do zrobienia w procesie kształcenia podyplomowego i że certyfikacja kursów jest nieunikniona.
Fot. Arch. prywatne M. Dębski
Mirosław Dębski
Kierownik Centrum Ortopedycznej Terapii Manualnej im. prof. F. Kaltenborna w Klinice Uzdrowiskowej „Pod Tężniami” w Ciechocinku. Specjalista „Orthopaedic Manual Physical Therapy”. Instruktor międzynarodowy „Kaltenborn-Evjenth Orthopaedic Manual Therapy”. Organizator szkoleń z Ortopedycznej Terapii Manualnej.