Teraz czytasz
Fizjoterapia pokazała mi, co to jest ból

 

Fizjoterapia pokazała mi, co to jest ból

  • Wyjątkowo o PASJONATACH fizjoterapii piszemy, pokazując ICH pacjentów. O korzyściach odniesionych dzięki ciężkiej pracy, ale też dzięki zaangażowaniu i wiedzy fizjoterapeutów opowiadają ich pacjenci. Poznajcie historię Marcina „Borkosia” Borkowskiego.
Zobacz galerię

– ośrodku, do którego trafiłem na wiele tygodni, fizjoterapia odbywała się sześć razy tygodniu po trzy godziny. Pierwszego dnia zemdlałem wysiłku – ciężkiej długotrwałej fizjoterapii po wypadku trzech tygodniach śpiączki opowiada Marcin „Borkoś” Borkowski, ratownik medyczny.

13 października 2021 r., Dzień Ratownictwa Medycznego, prawie umarłem. Uderzyłem ratowniczym motocyklem samochód. Po 21 dniach śpiączki zaczęła się przygoda oglądaniem tego, co się dzieje pacjentem po wypadku, ale od drugiej strony. Do tej pory to ja ratowałem, teraz mnie ratowano.

Dziura pamięci

Pierwsze co pamiętam to oblicze małżonki, która siedziała przy mnie. Pytała, czy ją słyszę, prosiła, żebym zamrugał oczami, ścisnął jej rękę. Nie mogłem się ruszać, byłem całkowicie pozbawiony sił. Dopiero od niej się dowiedziałem, co się stało. Nic nie pamiętałem – nie tylko samego wypadku, ale całego tygodnia przed nim. Mocno mi się przyglądano, sprawdzano, czy poznaję rodzinę, czy kojarzę fakty. Miałem fart, że kręgosłup mózg nie zostały uszkodzone. ośrodkach rehabilitacyjnych widuję nieszczęśników, którzy nie mieli tego szczęścia.

Byłem rehabilitowany już na OIOM. Małżonka mówiła, że fizjoterapeuci poruszali moimi kończynami, na ile mogli, bo miałem złamane dwie kości udowe, kość ramienną staw łokciowy prawej ręki oraz cztery żebra. Głową nie ruszali powodu podwichniętego zęba obrotnika – był na granicy złamania, przez miesiąc nosiłem kołnierz. Po wybudzeniu przychodził do mnie fizjoterapeuta, który zajmował się głównie nogami, bo łokieć wdało się zakażenie walczyli namnażaniem się bakterii. 10. dobie dostałem sepsy, dawali mi 4 proc. szans na przeżycie.

Przeszedłem dziewięć operacji, czego sześć na sam łokieć. Ból po nich nie był dokuczliwy, dopiero fizjoterapia pokazała mi, co to jest ból. Uwalnianie powięzi miejscach zrostu to masakra, tak jak pogłębianie wszystkich zgięć. Nogi kolanach zginały mi się na 20 stopni, szpitalu trochę je pogłębiono. Miałem kilka pionizacji, przy balkoniku robiłem pięć kroków – to efekt dwóch miesięcy fizjoterapii szpitalu, które minęły od wybudzenia do wypisu. Ćwiczenia odbywały się trzy razy tygodniu po 15 minut.

Ogień

ośrodku, do którego potem trafiłem na wiele tygodni, fizjoterapia odbywała się sześć razy tygodniu po trzy godziny. Pierwszego dnia zemdlałem wysiłku. Po ćwiczeniach do łóżka wracałem zakwasami. Do tego stopnia mnie bolało, że musiałem się wspomagać lekami cały dzień już praktycznie nie wstawałem. Czułem każdy mięsień każdą kość. Przyjechałem do nich na wózku, nie będąc stanie samemu niego zejść, tam zaczął się ogień. Najpierw robiłem 15 kroków, potem 10 metrów, 30 metrów. Teraz chodzę, jeżdżę sam samochodem, noszę zakupy, choć głównie lewą ręką. Szykuję się do uruchomienia ambulansu szybkiego reagowania, ale już nie motocykla, samochodu. Żeby móc pracować pogotowiu, musze być stanie uciskać klatkę piersiową poszkodowanego, na razie nie mogę wyprostować ręki – łokieć się nie zrasta. Jestem po pierwszym ostrzyknięciu osoczem, przede mną jeszcze pewnie dwa.

Redakcja poleca

Fizjoterapeuci muszą mieć sobie coś zamordysty, ale tym pozytywnym słowa znaczeniu. Nie mogą słuchać naszego jęczenia marudzenia. Widziałem pacjentów, którzy nie chcieli się rehabilitować, poddawali się. Sam skracałem przerwy, chciałem jeszcze jeszcze. Mówili mi, że tak nie można, ja cisnąłem, bo mam 3,5-letniego synka zaraz rodzi mi się córka (urodziła się na początku maja br. – przyp. red.). Do wypadku doszło, gdy żona była drugim miesiącu ciąży. To jakiś cud, że nie poroniła. Jest ratowniczką medyczną, więc dobrze wiedziała, co oznacza mój stan.

Tzw. influencer

Jestem wdzięczny każdemu od salowej, pielęgniarki, fizjoterapeuty po lekarza. Nie ma co ukrywać, że mnie było stać na prywatny ośrodek rehabilitacyjny, którym uratowano moją sprawność. Kosztował masę pieniędzy, pensji ratownika medycznego za nią przecież nie zapłaciłem. Na moją fizjoterapię zrzucali się na zbiórce internecie obcy ludzie. Kojarzyli mnie, bo jestem tzw. influencerem – prowadzę kanały na Youtube i w innych mediach społecznościowych. Mam armię widzów, którzy nauczyli się ratować życie ludzkie robią to powodzeniem. pomogli też mi.

Oczywiście fizjoterapia państwowa mi się należy, 80 godzin. Termin wyznaczono na czerwiec, wypadek był październiku.

Daj znać, co sądzisz o tym artykule :)
Lubię to!
1
Przykro
0
Super
0
wow
0
Wrr
0

© 2020 Magazyn Głos Fizjoterapeuty. All Rights Reserved.
Polityka prywatności i regulamin    kif.info.pl

Do góry