Mierzymy się z trudną sytuacją. Wojna w Ukrainie dotyka także problemów, z którymi na co dzień boryka się krajowy system ochrony zdrowia. Czy wytrzyma on napór uchodźców?
Wypowiem się tylko o kondycji fizjoterapii w systemie publicznym, bo ten obszar jest mi najbliższy. Jest źle, to mało powiedziane. Kolejki są gigantyczne. Obecnie tzw. kolejka pilna to nawet sześć miesięcy oczekiwania. Podkreślam, kolejka pilna. A jest przecież jeszcze zwykła – co najmniej rok oczekiwania. Do tego systemu, w który źle się dzieje od wielu lat, dochodzi nowa grupa pacjentów. Kolejki znowu się wydłużą. Likwidacja rehabilitacji pocovidowej też nie ułatwia sytuacji. Czeka nas bardzo trudny czas, a kryzys znowu najbardziej odbije się na pacjentach.
Jak przepełniony i niewydolny system refundowanej fizjoterapii ma zapewnić opiekę nad setkami tysięcy dodatkowych ludzi?
Ten system ledwo zipał od lat, a teraz ma rozległą niewydolność oddechową. Niestety, część osób nie skorzysta na czas z pomocy fizjoterapeuty. „Na czas”, czyli w momencie, kiedy nasze wsparcie jest najbardziej efektywne. Potem terapia jest dużo trudniejsza, musimy się liczyć z powikłaniami. Wtedy pacjent musi dłużej pozostać pod naszą opieką, fizjoterapia jest wydłużona, a przez to i droższa. Zresztą zaniedbania odpowiedniej rehabilitacji skutkują zwykle wysokimi kosztami, bo w proces leczenia powikłań angażujemy lekarzy, pielęgniarki, a do tego dochodzą często koszty pobytu w szpitalu. Jednak nawet czysta matematyka nie trafia do decydentów z NFZ i MZ. Być może dlatego, że oni sami wielu danych i wyliczeń nie mają. Jako KIF wielokrotnie zwracaliśmy się z prośbami o dane, raporty, np. o analizę AOTMIT, na podstawie której dokonano wycen, jednak ich nie otrzymywaliśmy. Śmiem wątpić, czy choć w części istnieją, a być może są, ale mają wątpliwą jakość i dlatego nikt ich nie upublicznia.
Masowo przybywa za to pacjentów fizjoterapeutom świadczącym usługi prywatnie.
To, że sytuacja w refundowanej fizjoterapii jest zła, paradoksalnie widać właśnie na rynku prywatnych usług. Wiele osób, jeśli tylko może sobie na to finansowo pozwolić, płaci za fizjoterapię. Z drugiej strony, coraz więcej fizjoterapeutów odchodząc z sektora refundowanego do komercyjnego, pozostawia po sobie wakaty, których nikt nie ma ochoty zapełnić. Ostatnie informacje o kolejnym podniesieniu wynagrodzenia dla pracowników medycznych, w tym fizjoterapeutów, to świetna wiadomość pod warunkiem, że MZ i NFZ zapewnią źródło finansowania podwyżek. Inaczej czeka nas olbrzymia, kolejna już fala odejść fizjoterapeutów z publicznej ochrony zdrowia.
Osób, które trafiają do nas zza wschodniej granicy, najczęściej nie stać na korzystanie z usług na rynku prywatnym. Uchodźcy potrzebują często specjalistycznej i długotrwałej pomocy, np. dzieci z porażeniem mózgowym. Wkrótce mogą to być osoby ze specyficznymi obrażeniami wojennymi. Nie boję się o specjalistyczne przygotowanie fizjoterapeutów, bo są przygotowani. Martwi mnie system, który ledwo ciągnie.
To jak tę sytuację choć trochę poprawić?
KIF od początku przedstawia konkretne propozycje zmiany, ale nie są one wdrażane, a decydenci czasami wybierają sobie z nich pewne elementy, bez ładu i składu. Pojedynczo wrzucone w chory system jeszcze pogarszają sytuację, bo wprowadzają chaos. Potrzebna jest całościowa reforma fizjoterapii, o czym mówimy od lat. Najważniejszy punkt tej reformy to zmiana finansowania, bo wyceny są wciąż żenująco niskie. Dzięki wycenie fizjoterapii domowej poniżej kosztów jej realizacji, w zasadzie zlikwidowano ten rodzaj świadczenia. Kontynuują ją ci, którzy mają to zapisane w kontraktach z NFZ, ale na najniższym możliwym poziomie. Po drugie, konieczne jest zwiększenie liczby podmiotów świadczących usługi fizjoterapeutyczne i np. dopuszczenie praktyk. Podmioty, które dzisiaj mają kontrakty, nie obsłużą większej liczby pacjentów, bo są „zatkane”. Brakuje fizjoterapeutów, ale i gabinetów. Dopuszczenie nowych podmiotów spowoduje także większe rozproszenie i usługi będą bliżej pacjenta. Dziś kwestia dojazdu w promieniu kilkudziesięciu kilometrów oznacza w praktyce rezygnację z fizjoterapii. No i ostatni element: dopuszczenie pacjentów do fizjoterapeuty w określonych wskazaniach bez skierowania. Fizjoterapeuta jest w wielu krajach specjalistą pierwszego kontaktu. Czemu? Bo to tańsze i szybsze rozwiązanie, nie wymaga angażowania lekarzy, w sumie często tylko do pracy biurokratycznej.
Wspomniał Pan o zmianach w rehabilitacji postcovidowej.
Likwidacja fizjoterapii postcovidowej to najbardziej zaskakująca decyzja ostatnich tygodni. Jeszcze kilka miesięcy temu MZ i NFZ nie miały wątpliwości co do potrzeby jej opracowania i wdrożenia. Ba, na całym świecie zwiększa się liczba pacjentów korzystających ze wsparcia po przebytym zakażeniu SARS-CoV-2. Long covid to nie wymysł, a fakt naukowo udowodniony. W Głuchołazach był realizowany program pilotażowy kompleksowej rehabilitacji postcovidowej. Nie ma jeszcze z niego wniosków i raportu, ale decyzja o likwidacji fizjoterapii postcividowej już została podjęta. Jakie argumenty przemawiają za takim działaniem? Nie wiem, ale chętnie je poznam.