Redaktor "Głosu Fizjoterapeuty"
– Fizjoterapeutka dokładnie wiedziała, gdzie ucisnąć. Pierwsze sekundy były ciężkie, a potem ból stopniowo odchodził. Po każdym spotkaniu uzyskiwaliśmy rozwarcie szczęki większe o jeden lub dwa milimetry – wspomina fizjoterapię po operacji szczęki Damian Popławski.
Progenia to wada genetyczna, z którą człowiek się rodzi. W jej wyniku albo dochodzi do niepełnego wykształcenia górnej szczęki albo dolna jest zbytnio wysunięta do przodu. Ma wpływ na wiele aspektów życia, wizualne to tylko jedne z nich, np. wysunięta broda, spłaszczone policzki, pociągła twarz czy ostre rysy. Są jeszcze najróżniejsze problemy zdrowotne, w tym: z gryzieniem pokarmów, ze snem, oddechem czy skroniami, bóle głowy, próchnica, a z wiekiem także wypadanie zębów.
Wiele osób, których dotyka progenia, nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. O tym, że sam ją mam, dowiedziałem się dopiero w wieku 32 lat od znajomego, który jest chirurgiem twarzowo-szczękowym. Oczywiście byłem świadom nieprawidłowego zgryzu, byłem leczony ortodontycznie, ale nikt wcześniej nie powiedział mi, że to wada genetyczna i że można poddać się operacji, która całkowicie zmienia jakość życia.
Moja operacja odbyła się 6 grudnia zeszłego roku, gdy miałem 37 lat. Najpierw zęby należy przygotować, odpowiednio ustawić do zabiegu, konieczne jest leczenie ortodontyczne. To poważna ingerencja – u mnie górna szczęka została wysunięta o 9 mm do przodu. Rekonwalescencja jest długa, kość musi się zrosnąć, zregenerować. Przez miesiąc zęby są prawie całkowicie zagumkowane, żeby nie dało się otwierać szczęki. Obowiązuje wtedy dieta płynna.
Po tygodniu od operacji byłem na kontroli u chirurga, który powiedział, że wszystko dobrze się goi i muszę się zgłosić na fizjoterapię, która przyspiesza proces gojenia, pobudza tkanki i na nowo uruchamia aparat mowy. Po zabiegu człowiek jest bardzo opuchnięty i obolały, fizjoterapia okazuje się zbawieniem. Fizjoterapeuta wykonuje masaż, żeby ściągnąć całą limfę i krew. W moim przypadku po dwóch-trzech wizytach ulga była ogromna. Kiedy opuchlizna zaczęła schodzić, fizjoterapeutka wdrożyła różne uciski i masaże dziąseł. Początkowo było to trochę bolesne, ale nie jakoś strasznie. Fizjoterapeutka dokładnie wiedziała, gdzie ucisnąć. Pierwsze sekundy były ciężkie, a potem ból stopniowo odchodził. Po każdym spotkaniu uzyskiwaliśmy rozwarcie szczęki większe o jeden lub dwa milimetry, a to wbrew pozorom były zauważalne różnice! Szczerze mówiąc, nie wiem, czy dałoby się przejść przez proces gojenia po takim zabiegu bez fizjoterapii. Na pewno dzięki niej o wiele łatwiej było mi znosić ból i dyskomfort.
Daj znać, co sądzisz o tym artykule :)
Redaktor "Głosu Fizjoterapeuty"