Czym jest dla pana nasz samorząd?
Samorząd jest bazą do potwierdzenia naszej tożsamości zawodowej. Nie jesteśmy już „jakąś” grupą zawodową, ale konkretną grupą, która ma prawa i obowiązki. Mamy jasno określone miejsce w świecie medycyny i to jest największa wartość uregulowania fizjoterapii w Polsce.
Jest pan jedną z osób, która była zaangażowana w powstanie samorządu fizjoterapeutów w Polsce. Skąd to zacięcie społeczne?
Moje zaangażowanie w fizjoterapię sięga końca lat dziewięćdziesiątych. Docierały do nas wtedy metody indywidualnej pracy z pacjentami. Widziałem w tym szansę na rozwój fizjoterapii w Polsce, ale także mój osobisty. Wraz z przedstawicielami różnych metod fizjoterapeutycznych działaliśmy na rzecz budowania pozycji naszego zawodu, m.in. organizując konferencje dla lekarzy i budując porozumienie między naszymi zawodami. Wzorce z innych krajów, które nas wtedy zachwycały, po solidnych przeróbkach mających dopasować nasze rewolucyjne spojrzenie do realiów prawnych doprowadziły ostatecznie do tego, że teraz fizjoterapeuta jest samodzielny. Może ocenić stan pacjenta, postawić hipotezę, podjąć leczenie i je zweryfikować. Mamy obecnie sytuację, w której każdy fizjoterapeuta jest odpowiedzialny za pacjenta i ma niezbywalne prawo do prowadzenia dyskusji na temat jego stanu klinicznego. A odpowiadając wprost na pytanie o motywację, która mnie skłoniła do zaangażowania w ten proces, to wierzyłem, że to ważna sprawa – stworzenie organizacji nadrzędnej, w której zawsze uzyskamy wsparcie jako fizjoterapeuci, o ile oczywiście pracujemy według określonych zasad. I mam głębokie poczucie, że się opłaciło. Jesteśmy jednak bardzo młodą grupą zawodową i musimy sobie zdawać sprawę, że czas „rewolucji” minął. A teraz czeka nas codzienna, fizjoterapeutyczna praca.
Jakie ocenia pan pierwsze pięć lat istnienia samorządu?
Prawnie – śmiało możemy powiedzieć – udało się! Mamy status samodzielnego zawodu zaufania publicznego. Pierwsze lata to czas pracy, można powiedzieć „od zera”, aby powstały fundamenty istnienia samorządu niezbędne do tego, żeby zrobić kolejny krok. To jak przy budowie domu – im fundamenty solidniejsze, tym dom bezpieczniejszy. Fundamenty są niewidoczne dla mieszkańców, a jednak cały dom w którym mieszkamy, właśnie na nich się opiera. Mieliśmy ogromne szczęście, że powierzyliśmy kierowanie Izbą osobom o wyważonych charakterach, z doświadczeniem politycznym. Dzięki temu udało się osiągnąć naprawdę wiele.
Jak pan sobie wyobraża kolejną kadencję?
Przed nami kontynuacja tej strategii – rozważnej polityki na rzecz rozwoju fizjoterapii w Polsce. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy nasz samorząd angażuje się np. w publiczne awantury czy wywiera naciski w typie protestacyjno-strajkowym. Takie metody jedynie utrudniają porozumienie i dialog, który jest dla naszego rozwoju kluczowy. Powtórzę, mieliśmy ogromne szczęście, że trafiliśmy w KRF na osoby, które potrafią prowadzić politykę rozwoju. Powstanie samorządu zwolniło nas, codziennie pracujących z pacjentem, z zaangażowania w politykę. Od tego właśnie mamy swoich ludzi w samorządzie, działających dla nas, aby tworzyć niezbędną bazę dla świata fizjoterapii w Polsce.
Jakie będą nas teraz czekać wyzwania?
Kolejna kadencja powinna być poświęcona edukacji w obszarze świadomości zawodowej. Potrzebujemy potwierdzenia tego, kim jesteśmy jako fizjoterapeuci. W jakich klinicznych ramach powinniśmy się poruszać. To nie status zawodowy sam w sobie pozwala nam sięgać po nowe cele, ale nasz profesjonalizm. Musimy jednak odpowiedzieć sobie, co oznacza bycie dobrym fizjoterapeutą. Izba włożyła już dużo wysiłku w naszą edukację zawodową, rzesza ludzi wzięła udział w szkoleniach z diagnostyki i prowadzenia dokumentacji fizjoterapeutycznej. Przed nami następne zadanie – sprawienie, by polski fizjoterapeuta poczuł siłę wielkiej społeczności, jaką jesteśmy, by nie doszło do podziałów, które są dużym zagrożeniem dla tak młodych grup jak nasza. Niestety obecnie obserwujemy chociażby w mediach społecznościowych pewnie zniecierpliwienie. Pojawiające się grupy, które nierzetelną wiedzą, często opartą tylko na opiniach innych, wzajemnie się przekrzykują. Zachęcam wszystkich do korzystania z wiarygodnych źródeł. Nie dajmy sobie zniszczyć bezcennego zapału do budowania naszej pozycji w świecie medycyny.
Czy to rola Izby?
Tylko pośrednio. Bo to nie Izba jest ostatecznie odpowiedzialna za budowanie naszej pozycji, ale każdy z nas. Samorząd robi to, co do niego należy, czyli zapewnia nam porządek prawny. Ja jako fizjoterapeuta sam powinienem zadbać o siebie i pozycję mojego zawodu. Jeżeli każdego dnia 70 tys. osób będzie pracowało według określonych standardów, to wtedy uzyskamy pewność, że ogromna grupa zawodowa, jaką są fizjoterapeuci w Polsce, osiągnęła dojrzałość. Nadal jednak w tak zwanej przestrzeni medialnej pojawiają się wypowiedzi fizjoterapeutów o tym, że lekarze nie doceniają ich pracy, że ciężko im się dogadać z innymi medykami. Ale czy to, że lekarze w środowisku, w którym pracujemy, nie wiedzą, czym się zajmujemy i co to jest fizjoterapia, świadczy o nas samych? To codzienna praca każdego z nas jest wizytówką całej naszej grupy zawodowej.
Czyli budowanie prestiżu zawodu jest po stronie fizjoterapeuty, który swoją pracą o nim świadczy?
Tak, zawsze łańcuch jest tak silny jak jego najsłabsze ogniwo. Jeżeli chcemy być silnym środowiskiem, które murem stoi za sobą, to musimy stawać się we własnym zakresie najsilniejszym ogniwem, jakim tylko jesteśmy w stanie być. Każdy codziennie powinien sobie zadać pytanie, czy zrobiłem wszystko, aby fizjoterapia w moim otoczeniu rzeczywiście utwierdziła swoją pozycję. Na powyższą kwestię często patrzymy przez pryzmat zarobków. Czy powinniśmy więcej zarabiać? Oczywiście. Ale na poziom zarobków samorządy medyczne nie mają takiego wpływu, jaki im się przypisuje. Sprawami płacowymi zajmują się związki zawodowe. Izba powinna zadbać o wprowadzenie i monitorowanie jednorodnych standardów postępowania i do tego jest nam bezdyskusyjnie niezbędna.
Grzegorz Gałuszka
Fizjoterapeuta