Teraz czytasz
Uczłowieczanie się w uważności

 

Uczłowieczanie się w uważności

  • – Uważność to stopniowe rozszerzanie naszej uwagi na to, jak funkcjonujemy, co na nas wpływa, w tym czynniki będące poza naszym wpływem, jak fizjologia czy społeczeństwo.

 

O mindfulness, czyli świeckiej praktyce uważności, zrobiło się w Polsce głośno już dobrych parę lat temu. Upatrujemy w nim szansy na uporanie się z dręczącym nas stresem zarówno na polu prywatnym, jak i zawodowym. To nie psychoterapia, ale może być w jej trakcie wykorzystywany, szczególnie przy zaburzeniach lękowo-depresyjnych. Jego skuteczność potwierdzono także w problemach somatycznych, np. podczas terapii onkologicznej. Termin mindfulness rozpowszechnił amerykański naukowiec Jon Kabat-Zinn, który zalecał praktykę uważności m.in. na oddziałach szpitalnych. Może być także narzędziem do regulacji emocji u dzieci.

Nie oszukuj się

Mindfulness kojarzymy głównie z programem MBSR (ang. Mindfulness-Based Stress Reduction), którego celem jest nauka redukcji stresu. Podczas kilkutygodniowego kursu uczestnicy skupiają się m.in. na praktykach medytacyjnych. Terminy „uważność” i „medytacja” nam się zlały, a nie są tożsame. Uważność jest dużo szersza, a medytacja jest tylko jednym z narzędzi, dzięki któremu możemy ją osiągnąć.

– Uważność to stopniowe rozszerzanie naszej uwagi na to, jak funkcjonujemy, co na nas wpływa, w tym czynniki będące poza naszym wpływem, jak fizjologia czy społeczeństwo. Dzięki praktykowaniu uważności możemy zauważyć, czym jesteśmy powodowani, np. że mamy różne uprzedzenia, preferencje, upodobania, oceny – mówi dr Julia Wahl, psycholożka, nauczycielka i propagatorka mindfulness w Polsce. – To zaprzestanie samooszukiwania się, zaznajamianie z samym sobą. Praktykę uważności nazwałabym uczłowieczaniem się, czyli zobaczeniem siebie z różnych perspektyw, np. czasem zachowuję się pięknie, wspierająco, czule, ale w innych sytuacjach potrafię być cyniczna, złośliwa.

Uczestnicy kursów w czasie nauki medytacji często narzekają na natłok myśli. Słyszą wtedy, żeby nie podążać za nimi i ich nie oceniać. Ale jak tu nie oceniać, gdy nagle przypomni nam się, że ktoś postąpił wobec nas podle lub że zawaliliśmy egzamin czy termin w pracy? Jak podkreśla Julia Wahl, nie da się tak po prostu nie oceniać i nie myśleć, to dla nas naturalne czynności i nie o rezygnację z nich chodzi.

– Nieocenianie w praktyce uważności to brak automatycznego zawierzania wszystkiemu, co się pojawia w naszej głowie, czy to myśl, czy wyobrażenie. Nie jesteśmy w stanie nie oceniać, ale róbmy to mądrze. Weryfikujmy, czy dana myśl jest dla nas wspierająca, czy nie.

Uważność nie rozwiąże wszystkich naszych problemów, chociażby dlatego, że nie żyjemy odizolowani od społeczeństwa i świata. Jak mocno jesteśmy powiązani z innymi ludźmi, także tymi, których nigdy nie widzieliśmy na oczy, pokazały nam dobitnie ostatnie wydarzenia, pandemia i wojna w Ukrainie, które wywoływały i wywołują w nas stres i lęk. Praktyka nie sprawi też, że w pewnym momencie osiągniemy wieczny stan uważności, ale nauczymy się powracać do uważności.

Potrafisz patrzeć w niebo?

No dobrze, ale jak się do tego zabrać? Musimy zapisać się na kurs, kupić świetną poduszkę do medytacji, zapalić kadzidła, skropić pokój olejkiem z paczuli, geranium czy chociaż lawendy?

Julia Wahl: – Jest wiele form medytacji, do której nie potrzebujemy ani uświęconych certyfikatów, ani magicznej poduszki. Możemy usiąść tam, gdzie nam wygodnie albo stać lub leżeć. Możemy praktykować na spacerze, przez kontakt ze sztuką czy drugim człowiekiem. Medytacja nie jest magicznym narzędziem dla wtajemniczonych, to dość naturalna czynność. To jakbyśmy usiedli i popatrzyli w niebo. Każdy z nas to potrafi.

Sama uważność nie zredukuje stresu, ale pokaże, jak się czujemy w danym momencie. Często zajęci rożnymi czynnościami – w które rzuca nas życie lub sami w nie wchodzimy – nie mamy czasu i przestrzeni, żeby zobaczyć, co się z nami dzieje. Cały czas jesteśmy aktywni, w trybie działania, dążenia do czegoś, w biegu.

– To samo w sobie nie jest złe, ale chodzi o to, żebyśmy wiedzieli, czy to nam służy i na pewno na tym nam zależy w życiu. Zatrzymajmy się na chwilę i przyjrzyjmy się temu. Czasem umożliwia nam to urlop, gdy nagle mamy tę przestrzeń na bycie ze sobą i innymi, gdy nie musimy gnać, wykonywać rutynowych obowiązków. Niespodziewanie możemy wrócić z wakacji z trochę innym spojrzeniem na swoje życie.

Głodne duchy

Redakcja poleca

Skoro formą praktyki uważności może być spacer, to może także coś bardziej energetycznego? W końcu jeden lubi jogę, a drugi sport bardziej wysiłkowy. Cross-fit lub bieg na przełaj jako forma uważności? To zależy. Jeśli to dla nas kolejny sposób na osiąganie wyników, bicie własnych „życiówek”, czyli rywalizowanie nie tylko z innymi, ale nawet z samym sobą – to raczej nie doprowadzi nas do uważności.

– Nasza edukacja jest oparta na modelu ekonomicznym związanym z ilością i efektywnością, monolitycznością, ciągłym działaniu, zyskiwaniu bez zastanawiania się, po co to robimy. Po czym kiedyś można było rozpoznać człowieka sukcesu? Po tym, że nic nie musiał robić. A teraz jest na odwrót – musimy ciągle coś robić, pracować, mieć super hobby i – jak pisze w książce „Przemysł szczęścia” William Davies – być szczęśliwi, cokolwiek to znaczy. Nawet szczęście stało się opresyjne! Jesteśmy ciągle głodnymi duchami, które nie są w stanie się najeść. Jedzą i jedzą, ale tylko połykają powietrze.

Otwieramy puszkę Pandory

No dobrze, wiosna w rozkwicie, więc idziemy na spacer. Siadamy na ławce i nic nie robimy. Telefon w kieszeni, książka w domu. Zadajemy sobie pytania o samopoczucie psychiczne i fizyczne. Gdy już uda nam się opanować panikę wynikającą z nic nierobienia, okazuje się, że tu nas boli, a tam strzyka, a poza tym to jesteśmy zmęczeni i wkurza nas mąż/partnerka/dziecko/matka/szef/rząd i boimy się wojny/pandemii/inflacji. Pięknie, otworzyliśmy puszkę Pandory i co mamy teraz z nią zrobić, jeśli nie szybko zamknąć?

– To nie jest tak, że ja mam coś z tym zrobić, bo wszystko zależy tylko ode mnie. No, na szczęście nie wszystko. Jeśli zauważę te myśli i emocje, to może dobrze by mi zrobiło, gdybym z kimś o tym porozmawiała. Nie potrzebuję od razu iść na psychoterapię. Kiedyś te funkcje, które teraz przejęły formy terapeutyczne czy rozwojowe, pełniły społeczności wokół nas. Jaką mamy dziś drugą pandemię? Pandemię izolacji, osamotnienia, którą zresztą koronawirus tylko pogłębił. Ale też COVID-19 pokazał nam, jak ważne są relacje międzyludzkie. Oczywiście jeśli się okaże, że doskwiera nam coś poważniejszego, to idźmy do specjalisty. Jednak dopóki sami się na chwilę nie zatrzymamy i nie przyjrzymy sobie, to nawet nie zauważymy, że coś się złego z nami dzieje i będziemy to w sobie dusić latami. A od tego to nie zniknie. Uważność to tylko narzędzie i od nas zależy, jak je wykorzystamy.

Dr Julia E. Wahl psycholożka, trenerka podejścia uważności współczucia, wykładowczyni, założycielka dyrektorka The Mind Institute oraz Polskiej Szkoły Uważności. Kierowniczka pomysłodawczyni Podyplomowych Studiów Uważności Współczucia na SWPS, Szkolenia z Compassion-Focused Therapy/Compassio-
-nate Mind
Training Szkolenia Ekoterapii Polsce. Współzałożycielka Polskiego Towarzystwa Mindfulness. Stworzyła program wsparcia dla pacjentów onkologicznych na podstawie podejścia współczucia ramach doktoratu na University of Derby.
Fot. Arch. pryw. J. Wahl.

Daj znać, co sądzisz o tym artykule :)
Lubię to!
0
Przykro
0
Super
0
wow
0
Wrr
0

© 2020 Magazyn Głos Fizjoterapeuty. All Rights Reserved.
Polityka prywatności i regulamin    kif.info.pl

Do góry