Pamiętasz swoje pierwsze zajęcia z anatomii? Jeśli tak, to pewnie przypominasz sobie również to, czego na nich uczono. Najprawdopodobniej okaże się, że niezależnie od uczelni, jaką każdy z nas ukończył, na jednych z pierwszych zajęć z anatomii prawidłowej człowieka omawiano typy budowy ciała według Kretschmera i odpowiadające im cechy usposobienia.
Choleryk działa szybko i gwałtownie; sangwinika cechują silne, ale płytkie uczucia; flegmatyk jest wolny i działa bezwładnie; zaś melancholik czuje głębiej od sangwinika, ale za to emocje narastają w nim wolniej. To oczywiście nie twierdzenia Kretschmera, ale opis typów temperamentu autorstwa Galena. Ten żyjący w drugim wieku naszej ery znamienity grecki lekarz był pod wielkim wrażeniem dzieł Hipokratesa, który pół tysiąca lat przed samym Galenem utrzymywał, że zdrowiem człowieka zawiadują cztery substancje: krew, flegma oraz dwa rodzaje żółci – żółta i czarna. Galen te cztery substancje zgrabnie przyporządkował obmyślonym przez siebie cechom temperamentu.
Urzekająca wizja łączenia się budowy ciała z cechami psychicznymi zajmowała umysły wielu badaczy i filozofów. Na przełomie XIX i XX wieku rozpowszechniły się wśród badaczy europejskich, zwłaszcza lekarzy i antropologów, poglądy, że cechy temperamentu wiążą się z budową ciała. W 1921 r. Ernst Kretschmer – niemiecki lekarz, późniejszy wielbiciel Hitlera i członek SS, opowiadający się za masową eksterminacją osób z niepełnosprawnością intelektualną – wydał swój naukowy manifest, głoszący związek między cechami konstytucjonalnymi a temperamentem. W swoich publikacjach opisywał trzy typy konstytucjonalne: asteniczny, mający skłonności do psychoz ze schizofrenią włącznie; typ pykniczny, cechujący się częstymi zmianami nastroju z naprzemiennymi fazami manii i depresji oraz typ atletyczny, będący ucieleśnieniem harmonii zdrowia, cechującej prawdziwego nordyka.
Dziś wiemy, że Kretschmer swoje rewelacje głosił na podstawie całkowicie sfałszowanych badań, których wyniki były kompletnie wyssane z palca. Mimo wysiłków jego następców nie udało się również udowodnić związku pomiędzy typem budowy ciała a cechami psychicznymi. Niestety, koncepcja Kretschmera zamiast trafić na śmietnik pseudonauki, wciąż jest nauczana na uczelniach. Zaznacza się niekiedy, co prawda, że ma ona wartość jedynie historyczną, ale wciąż kolejne pokolenia studentów fizjoterapii zmuszane są do opisywania na kolokwiach urojonych koncepcji związku między kształtem ciała a cechami osobowościowymi.
Wszystko to sprawia, że pomysły łączenia budowy ciała z konkretnymi problemami psychicznymi mają się dziś całkiem dobrze. Popularne książeczki Alexandra Lowena głoszą radośnie, np. że skóra oraz leżące pod nią tkanki tłuszczowa i łączna wpływają na powstawanie osobowości schizoidalnej, która to objawia się impulsywnością i histerycznością. Natomiast „ogólna sztywność mięśniowa” powoduje… kompulsywny i mechaniczny brak spontaniczności, czego oznaką ma być brak asertywności, rozumianej przez Lowena jako niemówienie „nie”.
Przykładów koncepcji wierutnie zwodniczych na temat wpływu ciała na osobowość można by wyliczać jeszcze długo. Czy to znaczy, że ciało nie wpływa na nasz umysł i nasze procesy poznawcze? Wpływa. I to bardziej niż by to się mogło wydawać.
Ale o tym w następnym odcinku PsychoSpojrzenia…