Teraz czytasz
Bagaż emocjonalny zabierany do domu

 

Bagaż emocjonalny zabierany do domu

  • O psychologicznych skutkach pandemii, które dotykają zarówno chorych na COVID-19, jak i pracujących z nimi fizjoterapeutów, rozmawiamy z Dorotą Wójcik-Małek, neuropsycholożką, psychoterapeutką, przewodniczącą oddziału terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Psychologów.

Od prawie roku borykamy się z sytuacją pandemii. Wiele osób doświadcza psychologicznych konsekwencji tej sytuacji. Jakie trudności w sferze psychicznej, psychologicznej obserwują już Państwo, jako specjaliści w tej dziedzinie?

Przede wszystkim są to bardzo nasilone objawy lękowe. Poziom lęku uogólnionego jest mocno podwyższony nawet u osób z tzw. zdrowej części populacji, która nie miała wcześniej diagnozowanych problemów tego typu czy sama nie obserwowała u siebie trudności w tym zakresie. U pacjentów, u których wcześniej występowały już zaburzenia afektywno-lękowe, obserwujemy nasilenie objawów.

Jakie czynniki wpływają na nasilenie objawów lękowych?

Z całą pewnością przedłużająca się sytuacja izolacji, obawa przed zakażeniem czy samo przejście choroby, ale również niepewność, jeśli chodzi o codzienne funkcjonowanie. Boimy się np. o pracę, o to, czy ją utrzymamy albo jak będzie wyglądała w nowych warunkach. Nastąpiło dużo zmian w wielu miejscach pracy. Na przykład: praca zdalna, która na początku przez wiele osób była przyjmowana z entuzjazmem, finalnie mogła stać się trudna do udźwignięcia emocjonalnie. Zatarła się granica między pracą a domem i bardzo trudno jest trzymać się podziału na czas, w którym jestem skupiona i działam, a czas kiedy już mogę sobie odpocząć i włączyć tryb relaksu.

A obserwują Pani, że więcej osób zgłasza się po pomoc psychologiczną?

Tak, jest obecnie duże zapotrzebowanie na pomoc psychologiczną. Z mojego, i koleżanek i kolegów doświadczenia wynika, że prywatne gabinety odnotowują zwiększoną liczbę zgłoszeń w stosunku do analogicznego okresu w roku ubiegłym.

Fizjoterapeuci, poza krótkim okresem wiosennego lockdownu, pracują w większości nieprzerwanie i to w dodatku w bliskim kontakcie fizycznym z pacjentem. Część z nich na pierwszej linii frontu na oddziałach intensywnej terapii i covidowych. Jakich konsekwencji psychologicznych mogą doświadczać?

Przede wszystkim mogą doświadczać dużego lęku i niepokoju: o pracę jako taką, o możliwość zakażenia, bo jednak są w bezpośrednim kontakcie. Osoby pracujące z pacjentami chorymi na COVID-19 mierzą się też z odchodzeniem chorych, ich śmiercią. To zawsze jest trudne, ale w przebiegu tej choroby pogorszenie stanu zdrowia i zgon mogą być nagłe – to jest bardzo traumatyzujące doświadczenie dla całego personelu medycznego.

Wygląda na to, że główny ciężar psychologiczny spadł właśnie na szeroko pojęty personel medyczny.

Zdecydowanie widać to obciążenie nawet na oddziałach, które nie są stricte izolacyjne, covidowe, tylko przyjmują pacjentów bez covidu. Tam pracuje się w ciągłym napięciu, oczekiwaniu na wyniki testu, zastanawianiu się, co z tym zrobić, jak zabezpieczyć pacjenta w momencie, kiedy oddziały są przepełnione, jak uchronić personel przed konsekwencjami kontaktu z zarażonym pacjentem. Lekarze, pielęgniarski i fizjoterapeuci, z którymi rozmawiałam, są tym bardzo mocno obciążeni.

Dla przykładu ogólnopolskie badanie „Zdrowie psychiczne medyków w czasie pandemii 2020”¹, przeprowadzone przez UCE RESEARCH i SYNO Poland dla aplikacji Therapify i portalu BML.pl, wykazało, że 78,5 proc. lekarzy zauważyło u siebie pogorszenie zdrowia psychicznego w czasie I oraz II fali pandemii. Tylko 15,7 proc. nie zaobserwowało żadnych zmian, a 5,8 proc. nie potrafiło tego określić. Respondenci zaobserwowali u siebie: uczucie niepokoju (58,1 proc.), obniżenie nastroju (56,9 proc.), zmniejszenie aktywności i brak energii (51,4 proc.), zaburzenia snu (39,5 proc.) oraz lęk (36,8 proc.).

Krajowa Izba Fizjoterapeutów przeprowadziła w listopadzie 2020 r. badanie ankietowe na reprezentatywnej próbie, z którego wynika, że już wtedy ponad 16 proc. fizjoterapeutów przeszło COVID-19. Czy samo przejście zakażenia też może dać jakieś objawy psychologiczne, które utrudniają powrót do pracy?

Tutaj nie mamy jeszcze wystarczających danych, ale opisuje się już tzw. „mgłę mózgową”, czyli problemy z percepcją, z pamięcią, trudności w zapamiętywaniu czy planowaniu utrzymujące się po przejściu choroby. Odbija się to także na pracy, szczególnie tak złożonej i trudnej jak praca fizjoterapeuty.

Czyli fizjoterapeuci powinni być świadomi tego, że taka przypadłość może ich trapić i to powinno warunkować ich powrót do pracy, gdzie muszą brać pełną odpowiedzialność za pacjenta?

Myślę, że trzeba być uważnym na to, jak się czujemy i jakie są nasze aktualne możliwości, a także dać sobie wystarczająco dużo czasu na rekonwalescencję. To trochę myślenie życzeniowe, bo wiadomo, że trudno być na L4 na przykład przez pół roku. Ale nie można zaprzeczać temu, że powrót do formy fizycznej i psychicznej po covidzie jest wymagający i może zająć trochę czasu.

A konkretnie? Czy fizjoterapeuci mogą sami zadbać o szybszy powrót do równowagi, również w sferze psychologicznej?

Na pewno warto jest dbać o higienę życia poprzez np. dbałość o dobre odżywienie organizmu czy wystarczającą ilość snu. Konieczne jest oddzielenie czasu pracy od czasu wolnego. I warto zadbać, aby ten czas po pracy był jakościowo jak najlepszy. Aby minimalizować stres, którego fizjoterapeuci doświadczają zawodowo, potrzebna jest regeneracja. Niektórym pomogą techniki relaksacyjne, na niektórych działają „głupie” seriale, czyli takie, które nie angażują myślenia i negatywnych emocji. Inni wyciszają się, słuchając muzyki czy czytając. To jest wszystko bardzo indywidualna kwestia, nie ma jednej recepty dla wszystkich. Na pewno warto jest przyjrzeć się trochę sobie i zastanowić nad tym, co teraz może pomóc mi odpocząć.

A aktywność fizyczna może mieć również taki efekt odstresowujący?

Jak najbardziej, bo z jednej strony ruch wspomaga stabilizację nastroju, z drugiej pomaga rozładować nagromadzone w ciągu dnia napięcie psychofizyczne. Z jeszcze trzeciej strony dobrze dotlenia mózg i inne tkanki. Raczej nic złego z tego wyniknąć nie powinno. Ale jeżeli żadna ze stosowanych metod nie powoduje, że czujemy się lepiej, a poziom stresu bardzo rośnie i coraz trudniej sobie z nim poradzić, to nie wahajmy się skorzystać z wizyty u psychologa i psychiatry.

Jakiego rodzaju trudności mogą być dla nas wskazówką, że to już jest ten czas, kiedy warto skorzystać z pomocy specjalisty?

Ogólne poczucie nieradzenia sobie, przytłoczenia, trudna do uspokojenia gonitwa myśli, zaburzenia snu – gdy tego snu jest za dużo lub za mało, gdy zrywamy się na równe nogi w środku nocy z myślą o pracy lub gdy zasypiamy w dowolnym momencie bez względu na poziom fizycznego zmęczenia. Kiedy ciężko się nam skupić na tym, co mamy wykonać czy zrelaksować, bo tyle tego wszystkiego się dzieje i tyle mamy na głowie. Ważnym sygnałem będzie też nasz obniżony nastrój oraz problemy z łaknieniem, gdy jemy za mało lub za dużo. Jeżeli takie pogorszenie jest krótkotrwałe, to nie wpadajmy w panikę. Wiadomo, że każdemu się może przytrafić, ale jeśli to trwa przez dłuższy czas, to czerwona lampka powinna się nam zapalić.

A dłuższy okres to ile? Jaki szybko powinniśmy reagować?

Pomyślałam o diagnozowaniu depresji – jeśli symptomy utrzymują się dwa tygodnie lub krócej, ale są bardzo dotkliwe, to już jest to duży problem. Możemy przyjąć, że przy trudnościach spowodowanych pandemią będzie podobnie. Jeśli pacjent zgłasza, że od dwóch tygodni nie śpi, to zdecydowanie sytuacja jest już poważna, bo odbija się to na całym jego funkcjonowaniu, na równowadze neuroprzekaźników w mózgu, co dalej nakręca spiralę objawów.

Chciałam też zapytać o to, na jakie trudności muszą być przygotowani fizjoterapeuci, do których trafią pacjenci po przebyciu COVID- u i którzy manifestują problemy poznawcze czy emocjonalne.

To wbrew pozorom bardzo złożone pytanie. Można na nie odpowiedzieć z różnych stron. To, co najlepiej się sprawdza, co jest najbardziej korzystne także w procesie leczenia somatycznego, to koncentracja pacjenta na zadaniu. Starajmy się skierować uwagę pacjenta na to, co może zyskać poddając się naszym działaniom. Jego przeżycia, zwłaszcza jeżeli przebieg choroby był dotkliwy, mogą się ujawniać również podczas fizjoterapii. Jeżeli będą silne, to sugerowałabym kierowanie pacjentów do specjalistów (psychologów i psychiatrów), którzy będą mogli bardziej zgłębić temat, koncentrując się wyłącznie na tej sferze doświadczeń chorego.

Na pewno jednak niewskazane jest bagatelizowanie tego, co pacjent przeżył. Jego trudu, przerażenia, czasami w obliczu stanu zagrożenia życia. Takie sytuacje bardzo mocno wpływają na całe funkcjonowanie człowieka, wstrząsają nim, więc zrozumiałe jest, że budzą się silne emocje.

Czyli niebagatelizowanie, skierowanie uwagi na zadanie do wykonania i w razie potrzeby odesłanie do specjalisty?

Jak najbardziej, bo nawet jeśli to jest chwilowe załamanie, to konsultacja psychologiczna raczej nie powinna zaszkodzić – mówię to oczywiście z przymrużeniem oka. Podczas takiego spotkania mogą się ujawnić inne trudności emocjonalne w życiu pacjenta, w których psycholog będzie mógł mu pomóc.

A jeżeli pacjent doświadcza tzw. mgły mózgowej, to czy fizjoterapeuta powinien zmienić coś w komunikacji z pacjentem?

Tak, zdecydowanie. Dobrze jest np. podzielić zadanie na mniejsze, mniej skomplikowane kroki. Czasem pacjent może być w stanie fizycznie wykonać daną czynność, ale polecenie jest złożone ze zbyt wielu etapów i ułożenie tego w całość może już przekraczać jego możliwości poznawcze w danej chwili. To trochę tak jak z pacjentami po udarach, gdzie funkcje poznawcze są uszkodzone, więc trzeba ćwiczenia i polecenia, sposób ich podawania, dostosować do możliwości pacjenta.

Czy na zakończenie miałaby Pani jeszcze jakieś wskazówki dla naszych czytelników?

Bardzo mocno podkreślam, jak ważne jest teraz, aby fizjoterapeuci zadbali o siebie i o swój dobrostan. W swojej karierze zawodowej pracowałam z dużym zespołem fizjoterapeutów i widziałam, jak wymagająca jest to praca, jak bardzo jest obciążająca – technicznie, emocjonalnie, czasowo, fizycznie. Wyobrażam sobie, jak musi być im bardzo ciężko w czasie pandemii. Tym bardziej, że z racji wykonywanej pracy, na izolowanych oddziałach są tymi specjalistami, którzy spędzają z chorymi najwięcej czasu. I pełnią tam również role powierników. To oczekiwanie kontaktu ze strony pacjentów dodatkowo obciąża ich emocjonalnie. Nie jest to przecież nic nieznacząca wymiana dwóch słów zamienionych z kimś przelotnie, tylko rozmowa z ciężko chorym, samotnym człowiekiem. To dużo kosztuje. I fizjoterapeuci potem z tymi kosztami, z tym bagażem emocjonalnym, idą do domu.

Fot. Katarzyna Szporna

Dorota Wójcik-Małek – Neuropsycholożka, psychoterapeutka, przewodniczącą oddziału terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Psychologów.

Daj znać, co sądzisz o tym artykule :)
Lubię to!
2
Przykro
0
Super
0
wow
0
Wrr
0

© 2020 Magazyn Głos Fizjoterapeuty. All Rights Reserved.
Polityka prywatności i regulamin    kif.info.pl

Do góry