Teraz czytasz
Teraz pracuję tyle, ile mogę

 

Teraz pracuję tyle, ile mogę

  • O decyzji o założeniu własnej praktyki fizjoterapeutycznej po urodzeniu dziecka opowiada Martyna Jankowska, specjalizująca się w fizjoterapii pacjentów neurologicznych.
Martyna Jankowska Fizjoterapeutka

Po studiach zaczęłam pracę w dużym warszawskim szpitalu. Miałam tam umowę o pracę i świetne możliwości do nauki. W takiej placówce pracuje się z pacjentami z różnymi chorobami i natężeniami objawów, pochodzącymi z każdej grupy społecznej. W zespole jest wielu fizjoterapeutów chętnych do dzielenia się swoją wiedzą, ale praca w szpitalu ma jedną wadę – niskie zarobki. Wiedziałam, że gdy urodzę dziecko, będę musiała zoptymalizować swój czas pracy, nie będę mogła już dorabiać, a szpitalna pensja mi nie wystarczy.

Zmianę wymusiło życie

Przejście do sektora prywatnego było więc koniecznością i kwestią czasu. Najpierw pracowałam na zlecenia w jednej z fundacji zajmujących się rehabilitacją, ale potem już musiałam założyć własną działalność i praktykę fizjoterapeutyczną. Początkowo pracowałam w prywatnej placówce, ale łączenie jej interesów z moimi okazało się dość trudne. Małe dziecko nie zawsze pozwalało mi być tak dyspozycyjną, jak oczekiwała firma. Na tym etapie mojego życia, też prywatnego, przejście całkowicie na własny rachunek okazał się najlepszym rozwiązaniem. Teraz pracuję tyle ile, jest w danym momencie możliwe.

Dopiero się rozkręcam

W ten sposób działam od niedawna, dopiero się rozkręcam. Organizuję się, uczę zarządzać swoim czasem i preferencjami pacjentów – nie mam przecież do dyspozycji osoby z recepcji, która ogarnie tego typu sprawy. W trakcie terapii z pacjentem staram się nie mieć ze sobą telefonu, jestem zbyt skupiona na pracy, aby w tym czasie jeszcze „prowadzić mobilne biuro”. W konsekwencji dopiero wieczorem siadam do spraw organizacyjnych oraz wypełniam dokumentację pacjentów. Przypuszczam, że z czasem wyrobię sobie jakiś bardziej efektywny system i znajdę czas na dokumentację w ciągu dnia, ale na razie funkcjonuję w ten sposób. Niedawno podpisałam umowę na wynajem gabinetu. Chciałabym nie musieć cały dzień jeździć od pacjenta do pacjenta, a niektórych z nich przyjmować u siebie.

Jeżeli chodzi o sprawy formalne związane z prowadzeniem praktyki, to od dawna trzymałam już rękę na pulsie. Obowiązki, które na nas ciążą, nie są dla mnie nowością. W szpitalu przyzwyczaiłam się do tego, aby dokumentować swoją pracę oraz aby oceniać pacjentów zgodnie z ICF. Teraz korzystam z programu Finezjo. To narzędzie pomaga mi utrzymać standardy terapii, przypominając o regularnym testowaniu i dokładnym badaniu pacjenta. Wiem też, że korzystając z Finezjo, dokumentuję moją pracę zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami, czuję się w tej kwestii bezpiecznie i mogę całkowicie skupić się na terapii pacjenta.

Redakcja poleca

Zdana na siebie

Największy minus prowadzenia indywidualnej praktyki? Dla mnie to brak współpracy z zespołem, możliwości ciągłych konsultacji, wzajemnego uczenia się i motywowania do rozwoju. Pracując sama, nie mam okazji pogadać z kolegami fizjoterapeutami i lekarzami o pacjentach. Skorzystać z ich sugestii, przełamać przyjęte schematy postępowania z pacjentem. Bycie na swoim wymaga też od nas samodyscypliny i dużej motywacji, aby nie spocząć na laurach i stale podnosić swoje kwalifikacje.

Daj znać, co sądzisz o tym artykule :)
Lubię to!
0
Przykro
0
Super
0
wow
0
Wrr
0

© 2020 Magazyn Głos Fizjoterapeuty. All Rights Reserved.
Polityka prywatności i regulamin    kif.info.pl

Do góry