Możliwość zajęcia się szczepieniami była swego rodzaju ucieczką, ponieważ czułem, że sytuacja zaczyna mnie powoli przerastać. Liczba zgonów, cierpienie i ta ogólna bezsilność były przytłaczające Poza tym, nie ukrywam, że ważny jest również czynnik finansowy. Praca w punkcie szczepień jest dużo lepiej płatna niż praca jako fizjoterapeuta na NFZ.
Cieszę się, że jako fizjoterapeuci zostaliśmy choć trochę zauważeni. Jest to krok w dobrym kierunku prowadzący do zwiększenia kompetencji przedstawicieli naszego zawodu. Mam tylko nadzieję, że po zakończeniu kryzysu nie zostanie to zapomniane.
Szczepię w Szczecinie i okolicach. Aktualnie pracuję w dwóch prywatnych punktach, które świadczą usługi stacjonarne oraz dojazdowe do pacjentów. W jednym jestem sam z osobą rejestrującą – wówczas kwalifikuję oraz wykonuje szczepienia. W drugim punkcie jest nas więcej: rejestratorka, dwie osoby kwalifikujące i dwie szczepiące. Moja rola w tym punkcie zależy od ustaleń ze współpracownikami oraz potrzeb danego dnia. Czasem kwalifikuję przez całą zmianę, a czasem szczepię. Parę razy zastępowałem również koleżanki rejestrujące pacjentów, ponieważ – jak się okazało – miałem największe doświadczenie w pracy z systemem. Jeżdżę również do domów osób, które nie są w stanie samodzielnie do nas dotrzeć. Wówczas wykonuję całą pracę: kwalifikacja, przygotowanie szczepionki, szczepienie oraz wprowadzenie do systemu niezbędnych informacji.
Moja praca przebiega spokojnie. Jedyne trudniejsze sytuacje, jakie się zdarzają, to zasłabnięcia pacjentów z powodu nadmiaru emocji, które czasem towarzyszą podczas szczepień.